Wczoraj byłem na pierwszych urodzinach Snu Pszczoły, chyba obecnie najfajniejszej praskiej imprezowni. Do tej pory byłem tu może ze dwa razy i to raczej w tygodniu kiedy jest spokojniej. Wczoraj dopiero odkryłem poziom -1, który w sumie jest jak drugi klub. Rewelacyjna muzyka i klimat, byłem pod ogromnym wrażeniem.
Na górze królowały hity z satelity sprzed dekad, nie jestem wielkim fanem takich imprez. Na dole na dwóch scenach grano wiele odmian muzyki elektronicznej. Przyznam, że tutaj czułem się jak ryba w wodzie, szczególnie na dub stepach w małej salce :)
Sto lat!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz